Raport z Podajnikowania we dwójkę 🐈‍⬛🐈cdn

Witajcie sobotnio,

miałam pisać wczoraj, ale padłam, cały tydzień właściwie,
po pracy nieśliśmy potrzebne rzeczy Motylowej i padaliśmy...
Pod poprzednim wpisem pisałam w komentarzach aktualizacje.
Żeby się nie powtarzać: stanęło na tym, że czekamy na wyniki,
które są pod kątem bakterii - zapalenie bakteryjne podskórne.
Co to za bakteria co okolice stawów atakuje nie wiem...
Antybiotyk ma w kroplówce teraz - wczoraj dwa razy,
ale to nowy, więc nie wiem może też trzy razy będzie...
Ale teraz wszyscy mają długie weekendy i lekarz wróci 2 maja,
więc do tego czasu ma zalecone co ma i nic się nie zmieni.
Wyniki pod kątem bakterii też najprędzej wtorek lub czwartek.












W międzyczasie Miszku była u Weta na badaniu krwi,
bo węzeł jej jeden spuchł na szyi, ale potem jakby się schował,
więc mamy obserwować, bo biochemia nic nie wykazała.
Wszystkie inne misie grzeczne w miarę na szczęście, 
choć coś trochę Poppy rozrabia i próbuje rozstawiać dziewczyny.
Tylko Daenerys ma wszystko gdzieś i śpi sobie w koszyku.
Chłopaki też wiecznie zmęczeni i się nie wtrącają nastolatkom...
Ale nie mam do tego siły, myślę, że gdy Motylowa wróci
to się unormuje, bo Poppy nie może przeżyć, że Misza na mnie śpi.
A Miszka zawsze śpi na Motylowej, więc wali inne koty,
które chcą na mnie spać - poza małą Cirillą, bo to siostrzyczki...












Nie wiem, kiedy minął ten tydzień, jak jakiś sen dziwny...
Mam wrażenie, że mi się śni to wszystko, ale jednak nie.
Jeszcze ta głupia rzeczywistość polskich szpitali i pracy,
że nie ma zwolnienia, bo nie wiedzą kiedy wypiszą,
a w pracy nie zapłacą od dnia, kiedy jest w szpitalu,
do póki nie dostają ze szpitala tam tego co musi być wysłane...
A potem wyrównania, wyliczenia, a kiedy wypiszą nie wiadomo.
Ale jakoś sobie trzeba będzie poradzić, koty mają zapasy,
ale jedyne co to żwirek muszę na pewno kupić i wiadomo,
że najważniejsze jest opłacić rachunki, żeby nie ścigali...
Byle tam w szpitalu trafili i wyleczyli, a nie cudowali...











Najgorsze jest to czekanie, a oni tam się nie śpieszą,
bo pacjent to pieniądze, a pustych łóżek sporo widziałam...
Wizyty króciutkie, bo zaraz kroplówka, okłady, a musi leżeć,
a siedzenie sprawia, że kostki ciągną puchną, dlatego był Doppler,
ale z żyłami wszystko jest ok, reumatologicznie nic nie dolega...
Wszelakie nowotwory tez wykluczali przez te wyniki pomylone...
Pochodzić chwilę może, ale teraz od wczoraj do trzech
doszły kolejne kroplówki z antybiotykiem, więc czyta sobie...
Czytanie i spanie tam najlepiej wychodzi, a od 20 już cisza jest,
bo starsze osoby na oddziale głównie, więc jak światło zgaśnie 
to już w sali nie zapala, żeby czytać tylko też idzie spać...




A w międzyczasie dostałam taką paczkę z wygraną na Instagramie.
Losowanie było i padło na nas - bardzo fajnie, bo polowałam,
żeby ktoś gdzieś za grosze sprzedawał - bo ja używane książki kupuję.
A tutaj tak się trafiło, że u samej autorki i mam książki z dedykacją :)
Poczytam sobie jednak jak Motylowa wróci, na razie jestem w aniołach
i niebawem napiszę o nich, bo pewnie wydawnictwo Mięta czeka.

Będę pisać aktualizacje znów w komentarzach już tutaj,
bo blogger przez telefon u mnie ma jakiś bunt, żeby edytować wpisy.

Jaka ja zmęczona jestem mimo tabletek na spanie...


» Czytaj dalej... »

Od czwartku dwójka na pokładzie... 😿😿 cdn

Witajcie piatkowo/czwartkowo, bo miałam umieścić wczoraj...

W poniedziałek był jednak lekarz, bo Motylowej spuchły kostki
i nadgarski, ale mierzyła ciśnienie, leki brała, a to nie puszcza,
okładanie ziemnym, kremy, okłady z wody i octu, trzymanie w górze - nic,
i przez weekend żeśmy walczyły u niej z gorączką ponad 38,5 co kilka h.
W poniedziałek skierowanie na krew, stwierdzenie, że to stawy
no i dała rodzinna jakiś antybiotyk (taki sam jak ja mam przy zatokach),
zdziwko nieco, ale lekarz to lekarz i dała skierowanie na krew.
Na drugi dzień z Motylową na krew, ale kolejka taka, że nie wystoi,
więc po 11 się poszło zanim zakończyli w ogóle pobieranie.
I wczoraj z wynikami do rodzinnej, a ona dała od razu na szpital.









Więc mamy Motylową na oddziale wewnętrznym, ale przyjęcie
tam to było czekanie 4 godziny, a krew brali dwa razy, bo wyszło co innego
niż wyszło w luxmedzie, nie powiedzieli co dokładnie inaczej,
ale że inne i to co przerażało to dużo lepsze albo tego nie ma...
Wczoraj jej donieśliśmy z Młodym rzeczy, dzisiaj doniesiemy co trzeba,
ale na razie nic nie wiadomo, bo tylko dają antybiotyk i pobierają krew.
Dzisiaj już od rana też pobrali, więc jesteśmy w kontakcie i czekamy.
Pewnie badania jakieś zrobią, bo skąd ta opuchlizna nie wiadomo,
bo urazu żadnego nie było, żeby opuchło, żeby jedna noga a tutaj tak...








Więc na pokładzie jesteśmy z Młodym i ogarniamy kociarnię.
Mi w poniedziałek i Młodemu nakazała rodzinna w domu wysiedzieć,
bo wygląda jej na przeziębienie i fakt, że mi katar minął,
ale nalepione mam tam w nosie - solą morską psikam i staram się 
tego pozbyć, bo to takie wkurzające uczucie zlepienia tam.
Nie przejdzie to w poniedziałek do rodzinnej pójdę najwyżej,
ale zastanawiam się, bo mam antybiotyk i nie wiem czy nie wziąć.
Bo też nie wiem, czy ona mi da jak to takie tylko zalepienie jest,
ale prawda taka, że czuję katar w uszach lekko więc coś tam siedzi.









Głowa mi pęka ze stresu i tej niewiedzy, ale może dziś się wyjaśni.
Wczorajszy dzień to był koszmar - szpital, poczekalnia badania krwi, 
ale w poniedziałek i wtorek i środę też były gorączki ponad 38,5 
więc co zrobić, nawet jak zapalenie stawów to może zły antybiotyk?
Dziwne to wszystko, ale czekamy i damy znać pewnie w komentarzach.
Na osłodę zostawiam mała Cirillę i Piorunka z ekipą...
Książkę sobie podczytuję, choć w tym stresie to robienie prania 
najlepiej mi wychodzi, bo odgracam sobie krzesła...
Miszku mnie nie odstępuje na krok, bo ona śpi na Motylowej - zawsze.








Trzymajcie kciuki, my jesteśmy przerażeni.
cdn...

» Czytaj dalej... »

Popularne posty